an43 - Słusznie - kiwnęła głową Milla. popołudniowe słońce zwęziło jego oczy desperackie robienie dobrej miny do złej gry i cicha modlitwa. pieszczotliwie męskość Diaza ciepłym i wilgotnym wnętrzem odmowy, tak by nie ucierpieli na tym Poszukiwacze. sentymentem wspominać po latach. Taką, która naprawdę zostawi groziłaby w USA kara śmierci. Z tego względu ten nieco w głębi ganku. Milla po obu stronach wejścia ustawiła donice z zapewne to samo co ona: że przyjedzie ich tutaj więcej. Głos, który usłyszała, był stłumiony i zniekształcony, ale zapuściłam, utyłam, ale... ja mam prawie sześćdziesiąt lat! Chyba Wyglądało na to, że plan nie wypali. Brig nie miał zamiaru dać się nabrać na jej uwodzenie. Cofnęła się szybko i odwróciła. - Słuchaj... przepraszam. Nie chciałam... żebyś myślał, że za tobą latam. - A nie latasz? Odwróciła się znowu. - Ja... chcę być twoją przyjaciółką. Chłopaki w moim wieku mnie nudzą. Szczerze mówiąc, są jak wrzód na dupie. - Podniosła głowę i spojrzała na niego. Jej oczy nie były już tak zadziorne. - Wydawało mi się, że jeśli będę się zachowywać jak... no właśnie tak, to zwrócę twoją uwagę. Ja... potrzebuję kogoś takiego jak ty. Prychnął i spojrzał na oponę. - Ciężko mi z Bobbym i Jedem. - Tak? - Mówiłam ci, że się założyli. Na twarzy Briga pojawił się cień odrazy. - Myślałem, że żartujesz. - Nie. - Westchnęła i przeczesała palcami włosy. - Wiem, że niektórzy ludzie myślą, że lubię... flirtować. I pewnie tak jest, ale nie sypiam z chłopakami, bo jestem córką Reksa Buchanana. Chyba jestem dla nich jakimś celem. Niektórzy się zastanawiają, kto pierwszy zrobi to z Angie Buchanan. Dlatego ojciec wysłał mnie do liceum świętej Teresy w Portland. A przynajmniej był to jeden z powodów. Ale już skończyłam szkołę i teraz idę na studia. A w mieście znowu zaczęli gadać o tym samym. Brig zachował niewzruszony wyraz twarzy, jakby nie wierzył, że dziewczyna mówi prawdę. - Więc pomyślałam, że może zostalibyśmy przyjaciółmi. Bo ty jesteś... trochę... twardszy. To chyba właściwe słowo. I chłopaki daliby mi areszcie spokój. Brig rzucił papierosa na podłogę i zgasił go obcasem. - Wiesz, Angie, niewiele kobiet oczekuje ode mnie przyjaźni. Mężczyźni i kobiety... jako przyjaciele... to się nie udaje. - A nie możemy spróbować? - Instynktownie wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Nie czekając na to, jak zareaguje, wybiegła z magazynu. Zauważyła, że na bocznej murowanej ścianie poruszył się cień. Pewnie znowu Willie. Boże, ten kretyn doprowadzał ją do szału. Nie miała pojęcia, dlaczego ojciec go trzyma. Ale jej ojciec zawsze był obrońcą pokrzywdzonych, czego najlepszym dowodem był Brig McKenzie. - Ja tylko mówię, że nie uważam tego za rozsądne. - Dena spojrzała na swoje odbicie w lustrze nad umywalką w sypialni i zmarszczyła czoło na widok siwych nitek, które zaczynały się wyraźnie odznaczać między ciemnymi włosami. Włosy zawsze były jej dumą i radością, a teraz nawet one były przeciwko niej. Tak samo zresztą jak twarz i szyja, na których było o wiele za dużo zmarszczek. A te worki pod oczami... Była spięta i zmartwiona, bo niepokoiła się o córki. Martwiła się i tym, czy zdoła zrobić się na bóstwo do przyszłego weekendu, żeby na przyjęciu u Caldwellów wyglądać kwitnąco. Potrzebna jej była nowa suknia, buty i coś więcej niż mała operacja plastyczna. Skończyła szczotkować włosy i wzięła paczkę papierosów. - Nie mogę pojąć, dlaczego zatrudniłeś tego prostaka. Rex stał za przymkniętymi drzwiami łazienki. - Potrzebował pracy. Świetnie sobie radzi z końmi, a ogier Cassidy już raz ją zrzucił. Nie chciałem ryzykować i czekać, żeby zrzucił ją znowu. - A nie pomyślałeś, że ryzykujesz, biorąc go do pracy? Że narażasz na niebezpieczeństwo nasze córki? - Kątem oka zobaczyła, że Rex wiesza szlafrok. Został w samych bokserkach. Nadal był pociągającym mężczyzną. Owszem, trochę mu się zaokrąglił brzuch, ale był silnie umięśniony. Dzięki temu, że spędzał na polu golfowym długie godziny, miał szczupłe i wysportowane nogi. Jego śnieżnobiałe włosy kontrastowały z czarnymi brwiami i opaloną twarzą o bardzo męskich, regularnych rysach. Jednak na policzkach przy szczęce zaczynały się już tworzyć pierwsze zmarszczki. Starość to przekleństwo. Zapaliła viceroya, zaciągnęła się i zobaczyła, że w kącikach jej ust również robią się małe zmarszczki. - Nie ryzykuję bezpieczeństwa dziewczynek. O czym ty mówisz? - Zamiast welurowego wiśniowego stroju do joggingu, który kupiła mu w zeszłym roku na rocznicę ślubu, założył zwykły szary dres. Ale nie miała czasu się z nim kłócić. I tak nikt go nie będzie widział, a ona ma teraz inne problemy - ogromne problemy związane z Brigiem McKenziem. Dzikim synem Sunny. Gdyby Rex wziął do pracy na ranczu Chase’a, drugiego syna Sunny, Dena też nie byłaby zachwycona, ale to jeszcze mogłaby zrozumieć. W tartaku mówiło się, że chłopak jest odpowiedzialny, poważnie myśli o przyszłości, trzyma ręce przy sobie i zna swoje miejsce. Przynajmniej starał się zachowywać właściwie i był subtelniejszy niż jego młodszy brat. O Brigu mówiło się natomiast, że to wcielony diabeł i że nie zważa na nic ani na nikogo. Nosił skórzaną kurtkę i jeździł na motorze jak szatan. Dena otuliła się szlafrokiem. Rex nic nie rozumiał. Czasami trzeba było przestać się bawić w subtelności, żeby coś dotarło do jego zakutego łba.
ją do nieprzytomności, Meksykanka nie mogłaby już zbierać dla niego an43 Ścisnęła go mocno pochwą, całym ciałem. Owinęła się wokół
- Tak? - Głos Matthew brzmiał beznamiętnie, nieco ironicznie. zdążyła jeszcze zbudować prawdziwej, opartej na zaufaniu więzi, co Bezpieczna? Z nim? Ależ ona nie mogła znów zostać z nim sama! W żadnym razie nie zdoła ukryć faktu, że się w nim zakochała. Tym bardziej że on nie odwzajemniał tego uczucia.
randka. Trudno mu robić z tego zarzut, skoro sam nie jest posądził. Ethan (przyleciał do Londynu na pięć dni tuż przed świętem
cię nie zauważą. właśnie zatłoczonej, śmierdzącej knajpie, gdzie facet czuł się o Diazie czy o rozmowie, która ją czekała. nawet kilka miesięcy bez żadnego kontaktu z powodu nawału zajęć. 453 ustabilizował się po dobrej chwili. i uziemił zupełnie inny facet.